Życie i dzieło - Informacje o życiu i działalności
Postać św. Brunona z Kwerfurtu, wielkiego misjonarza czasów ottońskich, który poniósł męczeńską śmierć w roku 1009 podczas swej misji chrystianizacyjnej w Prusach zasługuje bez wątpienia na szerszą popularyzację wśród polskich czytelników. O ile bowiem znany jest powszechnie żywot, męczeństwo i cuda św. Wojciecha, patrona Polski i pierwszego męczennika za wiarę chrześcijańską na naszych ziemiach, o tyle postać św. Brunona i jego dzieło misyjne, jakiego dokonał we wczesnopiastowskiej Polsce, poza wąskim tylko kręgiem polskich historyków wczesnego średniowiecza i kilkoma miejscami jego kultu, są praktycznie w ogóle nie znane. Zbliżająca się milenijna rocznica jego męczeństwa przypadająca w 2009 roku, staje się doskonałą okazją do przypomnienia tego wyjątkowego misjonarza i intelektualisty. Jest to jednocześnie zapowiedź wielu religijnych i naukowych uroczystości, które przybliżą bez wątpienia jego postać i chrystianizacyjne dzieło.
Św. Brunon oprócz tego, że był po św. Wojciechu i Braciach Męczennikach kolejnym przybyłym z Zachodu Europy na dwór Bolesława Chrobrego misjonarzem- męczennikiem, wsławił się w polskiej historii również tym, iż stał się pierwszym udokumentowanym kronikarzem epoki wczesnopiastowskiej działającym na ziemiach polskich już na początku XI wieku. Do historii polskiej literatury weszły między innymi: jego słynny, napisany w Polsce około roku 1008 w języku łacińskim Drugi żywot św. Wojciecha, Żywot Pięciu Braci Męczenników i słynny List do Henryka II, w którym stanął on, jako rodowity Niemiec po stronie Bolesława Chrobrego. Miał on bowiem odwagę na skrytykowanie w swym liście samego niemieckiego króla za jego wojenny sojusz przeciw temu polskiemu księciu, zawarty z pogańskimi Wieletami. Ta niezwykła wręcz lojalność wobec Chrobrego oraz jego zaangażowanie na ówczesnych ziemiach polskich w organizację tutejszej struktury kościelnej, zakonnej i chrystianizacyjnej oraz jego zagranicznych posług dyplomatycznych, każą upatrywać w św. Brunonie głównego kontynuatora zarówno misji św. Wojciecha, jak i wielkich uniwersalistycznych planów zjednoczenia chrześcijańskiej Europy zainicjowanych przez saską dynastię ludolfińsko-ottońską a wcieloną częściowo w życie przez cesarza Ottona III i papieża Sylwestra II. Można tutaj stwierdzić, iż razem z męczeńską śmiercią św. Brunona w Prusach oraz zaginięciem w ruskim Kijowie innego misjonarza i współpracownika św. Brunona, kołobrzeskiego biskupa Reinberna, którego jako swego posła wysłał tam w roku 1013 Bolesław Chrobry, kończy się ottońska idea zjednoczonej Europy, której szczytowym, milenijnym punktem był słynny Synod Gnieźnieński w roku 1000.
Po przedwczesnej śmierci cesarza Ottona III w roku 1002 i zamachu-morderstwie dokonanym w cesarskim pałacu w Pohlde przez saskich grafów na Ekkharcie z Miśni, potencjalnym następcy Ottona III, śmierci papieża Sylwestra II i martyrium Pięciu Braci Męczenników w roku 1003, św. Bruno stał się tragicznym kontynuatorem nieudanej wówczas próby pokojowego zjednoczenia europejskich chrześcijan pod patronatem ówczesnego papiestwa i berłem Świętego Rzymskiego Cesarstwa Narodu Niemieckiego. Męczeńska śmierć Brunona, gdzieś na pograniczu piastowskiej Polski, Prus, Jaćwięży lub Rusi była udokumentowanym przez kronikarzy swojej epoki epilogiem tej idei, i choćby dlatego w dzisiejszej Zjednoczonej Europie warto odwołać się do tych tych tragicznych postaci, które przed tysiącem lat były inicjatorami tego procesu.
Św. Brunon był z pochodzenia Saksończykiem urodzonym około roku 974 w szlacheckiej rodzinie grafów z Kwerfurtu leżącym nad rzeką Weide w południowej Saksonii. Kwerfurt już od czasów karolińskich, czyli od końca VIII wieku był silną karolińską twierdzą obronną, wybudowaną na pograniczu sasko-turyńsko-słowiańskim pomiędzy źródłami rzek Soławy i Unstruty. Od tysięcy lat ze względu na żyzność tej ziemi i łagodny klimat, jaki tu panuje do dziś, osiedlali się tutaj ludzie a europejska wędrówka ludów przetoczyła się głównie przez te tereny, pozostawiając tu swe niezatarte ślady. We wczesnym średniowieczu było to pogranicze słowiańsko-germańskie, gdzie mieszały się języki, kultury i religie oraz przebiegały główne europejskie trakty handlowe. Właśnie w tej atmosferze kulturowego tygla, jako dziecko wzrastał Brunon. Rodzice Brunona byli najprawdopodobniej frankońsko-saską szlachtą, która w czasach chrystianizacji Saksonii w IX i X wieku była władcami tych ziem. Oto co pisze na temat Brunona najważniejszy kronikarz czasów ottońskich i daleki krewny Brunona biskup Thietmar z Merseburga: „Żył za moich czasów i kształcił się razem ze mną niejaki Bruno, który pochodził z bardzo znakomitego rodu i z łaski niebios bardziej niż inni jego krewni wyróżniony był wśród synów Bożych. Jego czcigodna i miłująca go nade wszystko matka Ida oddała go do szkoły filozofa Geddeona, gdzie uzyskał w obfitości to wszystko, co było mu potrzebne do wykształcenia. Jego ojcem był Bruno, znakomity i pod każdym względem na pochwałę zasługujący wielmoża, mnie bliski przez pokrewieństwo, wszystkim zaś za swoją życzliwość. Syn tegoż, a zarazem imiennik, ilekroć rano miał iść do szkoły, prosił przed opuszczeniem mieszkania o wolną chwilę i, podczas gdy myśmy igrali beztrosko, on oddawał się modlitwie. Pracę wyżej cenił od odpoczynku i w ten sposób zbierając jej owoce, doszedł do wieku dojrzałości. Otto III upodobał go sobie i zaciągnął w swoją służbę, lecz Brunon go wnet opuścił i szukając życia pustelniczego utrzymywał się z owoców własnej pracy. Po śmierci przesławnego cesarza, kiedy z Bożej łaski panował Henryk II, przybył Bruno do Merseburga i prosił go o godność biskupią z upoważnienia papieża. Na rozkaz króla otrzymał tam z rąk biskupa Taginona święcenia biskupie oraz paliusz, który sam tutaj przywiózł. Następnie dla korzyści swej duszy podjął się trudu wielkiej i odległej podróży, ćwicząc swe ciało głodem i umartwiając się czuwaniem. Wiele otrzymał darów od Bolesława i innych bogaczy, lecz z miejsca rozdzielił je między kościoły, przyjaciół i biednych, niczego nie zatrzymując dla siebie.
W dwunastym roku swego pobożnego, pustelniczego życia podążył Bruno do Prus i Bożym nasieniem starał się użyźnić tamtejsze jałowe pola, lecz wobec wciąż wyrastających cierni nie przyszło mu łatwo uprawiać ten ugór. Kiedy 9 marca głosił Słowo Boże na granicy tego kraju i Rusi, sprzeciwili się temu tamtejsi poganie, a gdy on nadal nauczał Ewangelii, schwytali go i za to, że tak kochał Chrystusa, który jest głową Kościoła, odcięli głowę zarówno jemu, jako jagnię łagodnemu, jak jego osiemnastu towarzyszom. Ciała tych męczenników leżały niepochowane, aż dopiero Bolesław, dowiedziawszy się o tym, wykupił je i w ten sposób przysporzył swemu domowi błogosławieństwo na przyszłość. Stało się to za czasów najjaśniejszego króla Henryka, którego Bóg wszechmogący wyróżnił- mam nadzieję- zbawił przez triumf tak wielkiego pasterza. Ojciec Brunona zachorował w jakiś czas potem i przywdziawszy strój zakonny, jak mi sam opowiadał, na polecenie swojego syna, umarł jako mnich w pokoju w dniu 19 października.”
Tyle o osobowości Brunona miał do powiedzenia Thietmar, który jak należy podejrzewać, jako biskup Merseburga sąsiadującego z grodem w Kwerfurcie oraz krewny wielu saskich wielmożów, między innymi ojca św. Brunona, znał też wiele innych tajemnic i ówczesnych powiązań polityczno-personalnych, składających się na ówczesne niemieckie realia, bezpośrednie problemy związane z chrystianizacją pogan oraz rzeczywistość wojen polsko-niemieckich za czasów panowania Bolesława Chrobrego. Wracając jednak do czasowej i geograficznej chronologii życiorysu św. Brunona należy tutaj podkreślić, iż w ogromnym stopniu życiorys samego Brunona pokrywa się z życiem św. Wojciecha, który niejako w tych samych miejscach, i z tymi samymi możnowładcami przecierał szlaki polskiego chrześcijaństwa. Obydwaj misjonarze byli bowiem uczniami magdeburskiej szkoły misyjnej, obydwaj zostali mnichami słynnego rzymskiego klasztoru św. Bonifacego na Awentynie, obydwaj stali się apostołami Węgier i Polski, obydwaj w końcu ponieśli swą męczeńską śmierć z rąk pogańskich Prusów. Zarówno św. Wojciech, jak i św. Bruno, byli znani Ottonowi III, obaj cieszyli się względami Bolesława Chrobrego, uczestnicząc także w misjach chrystianizacyjnych na Węgrzech, gdzie ich poplecznikiem był z kolei najpierw książę, a później chrześcijański król Stefan I. Misyjne drogi Brunona i Wojciecha krzyżowały się z opóźnieniem kilku lat w Magdeburgu, Ratyzbonie, Rzymie, Ostrzychomiu, Gnieźnie i pogańskich Prusach, gdzie obydwaj ponieśli w ostateczności swą męczeńską śmierć. Można tu bez przesady stwierdzić, że Brunon poszedł wojciechowym, misyjnym szlakiem w dwanaście lat później a męczeński los, jaki go spotkał był wcześniejszym losem św. Wojciecha, z tą jednak różnicą, iż o Wojciechu pozostała na piastowskiej ziemi o wiele większa pamięć i cześć.
Analizując lata spędzone przez Brunona najpierw w magdeburskiej szkole misyjnej a później w Rzymie, gdzie w roku 996 w został kapelanem cesarza Ottona III a później w roku 999 przyjął śluby zakonne w klasztorze na Awentynie, należy podejrzewać, iż to właśnie wtedy ukształtowała się w Brunonie misjonarska wizja jego losu. Wybór jego zakonnego, imienia, jak i wybranie przynależności do wspólnoty zakonnej św. Bonifacego odwoływały się przecież do Apostoła Saksonii, którego zamordowano przed odcięcie mu głowy we Fryzji w 754 roku. W VIII wieku ten iroszkocki mnich misyjny, o imieniu Winfried- Bonifacy, wysłany tu przez Peppina Krótkiego chrzcił Germanów na pograniczu Saksonii i Turyngii, czyli właśnie tam skąd pochodził Brunon, i zapewne pamięć o tych wydarzeniach była jeszcze żywa w jego rodzinnym domu. Całe jego późniejsze życie miało się okazać dążeniem do takiego właśnie misjonarskiego poświęcenia, a postacie św. Bonifacego- Winfrieda i św. Wojciecha- Adalberta, były w tym wypadku dla Brunona kolejnym wzorcem i potwierdzeniem jego, niematerialnych chrześcijańskich idei. Chyba też dlatego, rezygnując z ziemskiej kariery dobrowolnie odszedł z cesarskiego dworu i wybrał pustelniczy habit mnicha, a w ostateczności swą męczeńską śmierć. Wymownym tego gestem była rezygnacja z funkcji kapelana na dworze cesarskim Ottona III, z której dobrowolnie zrezygnował.
Podczas swojego pobytu na Awentynie Brunon zetknął się też ze świętym Romualdem, ascetycznym i charyzmatycznym mnichem, który był założycielem ścisłego, kontepmlacyjnego zakonu kamedułów. Romuald wraz z młodymi włoskimi zakonnikami Benedyktem i Janem, którzy później stali się misjonarzami i męczennikami w Piastowskiej Polsce, znanymi jako jedni z Pięciu Braci Męczenników, założyli w bagnistej okolicy w Pereum koło Rawenny słynną pustelnię, w której zamieszkał również Brunon. To właśnie najprawdopodobniej tutaj zdecydowały się losy zarówno Brunona, Jana i Benedykta, którzy wspólnie uzgodnili, iż zamiast malarycznej, głodowej śmierci w zamkniętym klasztorze-pustelni o barbarzyńskich i beznadziejnych warunkach egzystencji wolą umrzeć jako misjonarze niosący pogańskim Słowianom Połabskim słowo Ewangelii.
Oto co napisał później na ten temat w Żywocie Pięciu Braci Męczenników sam Brunon: „Ja zaś, do którego mój brat zakonny Benedykt z mocy przywileju miłości miał zwyczaj odzywać się także „mój bracie” w przerwach między modlitwami poddawałem mu myśl aby wyruszył stąd do kraju Słowian celem głoszenia Ewangelii, i zapewniałem, że również gotów jestem do tego dzieła. „Niebezpieczne- mówiłem- jest to miejsce i szkodliwe jest to bagno. Czy jest z nas ktoś, kto by tu jeszcze nie chorował, począwszy od najmniej znaczącego aż do najwybitniejszego? I to tak, że właściwie jest to cud Boży, iż mimo tak wielkiej niemocy nikt nie umiera. Jakie, pytam prace mogą w celi wykonywać ręce tego, który z nadejściem niedzieli nie będzie w stanie udać się do kościoła celem przyjęcia Komunii świętej? Jaki, zaiste, pożytek z czytania może odnieść umysł lub jaka modlitwa może popłynąć z duszy tego, którego chore członki nie zdołają dźwignąć się z łoża?Już i postu nie zachowuje kogo choroba trzyma w swej mocy. Pozbawiony innych cnót, posiadać będzie jedynie cierpliwość, jeżeli uzbroi się w tę cnotę, która wtedy jest konieczna. Zanim bez powodu umrzemy wśród tych bagien, czemu nie pójdziemy raczej tam, gdzie będziemy mogli dostąpić jednego i drugiego. Teraz obawiajmy sie umrzeć, gdy idąc za upodobaniem oddajemy się rozmyślaniom w eremie, abyśmy - skoro sprawa tego wymaga - głosząc Ewangelię poganom nie lękali sie śmierci dla Chrystusa. Nie mów: to jest pycha dla grzeszników pragnąć męczeństwa, skoro liczni nie ochrzczeni, rozpustnicy i bałwochwalcy dostąpili tej Łaski, zwłaszcza że my w tym wypadku nie szukamy świętości, lecz odpuszczenia grzechów; chrzest bowiem zmywa je lecz przez męczeństwo wszystkie zostają zmazane”. Słowa te brzmią z otchłani tysiąclecia, jak swoiste misjonarskie credo i są bez wątpienia zapowiedzią dalszych losów i działań św. Brunona - Bonifacego prowadzących go do jego męczeńskiej śmierci. Apostoł Sasów św. Bonifacy i Św. Wojciech - Apostoł Prusów byli tu zapewne jego ideałami do naśladowania.
Św. Brunon opuścił bagienną dolinę Padu wraz z Benedyktem i Janem około roku 1001 kiedy to na pisemną prośbę Bolesława Chrobrego cesarz Otton III wyszukiwał w Italii misjonarzy i mnichów gotowych osiedlić się w piastowskiej Polsce. Jan i Benedykt udali się wtedy na dwór Bolesława Chrobrego a później najprawdopodobniej do przygotowanego dla nich eremu, gdzieś na pograniczu państwa piastowskiego i pogańskich plemion połabsko-pomorskich. Brunon natomiast udał się do Rzymu, do papieża Sylwestra II by uzyskać paliusz i pozwolenia biskupa misyjnego na teren Słowiańszczyzny.
Jak można to wyczytać między wierszami jego Żywotu Pięciu Braci Męczenników, Brunon spędził ten czas w jakimś klasztorze pobliskim Rzymowi, i jak należy przypuszczać, nie był on naocznym świadkiem śmierci Ottona III w zamku Paterno na Monte Soracte, choć prawie ze szczegółami opisał te wydarzenia. Niestety wszystkie jego misyjne plany wydarzenia roku 1002 całkowicie pokrzyżowały, a śmierć cesarza Ottona III, a później paieża Sylwestra II oraz polsko-niemiecka wojna, która rozpoczęła się po wyborze Henryka II na nowego króla Niemiec, zaskoczyła Brunona w Italii lub już w jego rodzimym Kwerfurcie. W tej też skomplikowanej sytuacji Brunon zdecydował się bez uzgodnienia tego ze swymi zakonnymi braćmi na wyjazd na Węgry i tamtejszą misję chrystianizacyjną nad rzeką Cisą wśród Czarnych Węgrów, gdzie przebywał do roku 1004. Najprawdopodobniej około roku 1002-1003 Bruno powrócił na krótki czas do swojego rodzinnego Kwerfurtu, gdzie jak podają lokalne kroniki ufundował przy tutejszym kościele św. Lamberta kolegium kanoników i małą szkołę misyjną.
Kolejną ważną stacją na jego misjonarskiej drodze stała się później antyczna Ratyzbona, która była stolicą ówczesnego księstwa Bawarii i jednym z najważniejszych miast ówczesnego cesarstwa i komunikacyjną bramą do Bałkanów, skąd Bruno płynąc statkiem po Dunaju, wyruszył na Węgry. W tamtejszych misjach musieli mu zapewne pomagać dawni mnisi z Saksonii, jak choćby Astrich, z którym wcześniej, tak jak z Thietmarem i Reinbernem Bruno studiował w magdeburskiej szkole misyjnej. Astrich był już bowiem wpływową tutejszą postacią i współtworzył właśnie kościelną i biskupią strukturę Węgier. Trzeba pamiętać, że w całych ówczesnych Węgrzech tworzono od podstaw biskupstwa, których po koniec XI było już osiemnaście, liczne klasztory i parafie a zapotrzebowanie na biskupów, mnichów, misjonarzy i zwykłych kapłanów parafialnych i grodowych było tu ogromne. Ten sam problem dotyczył Polski Piastowskiej i tutaj też rozgrywała się zapewne jakaś rywalizacja między piastowiczem Bolesławem Chrobrym a węgierskim Stefanem I o zdobywanie w Niemczech i w Italii nowych chrześcijańskich kapłanów i mnichów. Z Ratyzbony, zapewne przez Ostrzychom Brunon udał się do Siedmiogrodu, gdzie jak można przypuszczać przebywał około roku czasu.
W międzyczasie Benedykt i Jan osiedleni już w Polsce poszukiwali przyjaciela zarówno w samej Ratyzbonie, jak i Rzymie oczekując od niego przyrzeczonych uprawnień misyjnych dla kraju Słowian. Ich bezskuteczne oczekiwania zakończyła ich niespodziewana i bezsensowna śmierć zadana im z rąk rabusiów w ich własnym klasztorze z chęci przywłaszczenia przez grabieżców bryły srebra, którą ofiarował im Bolesław Chrobry na rozwój ich opactwa, którą oni mu zresztą zwrócili. Zginęli więc nie w wyniku chwalebnej misji, tak jak tego pragnęli, tylko w efekcie zwykłego bandyckiego napadu dokonanego z najniższych, ludzkich pobudek przez tych, którzy mieli ich pilnować. W taki oto tragiczny sposób dawni przyjaciele Brunon, Jan i Benedykt rozstali się ze sobą na zawsze nie powiedziawszy sobie ostatniego słowa i nie spełniwszy przyrzeczonej sobie wzajemnie obietnicy. Kiedy Brunon w roku 1004 dotarł w końcu z Saksonii do kraju Polan już z paliuszem i zezwoleniem misyjnym udzielonym mu w Merseburgu przez biskupa magdeburskiego Taginona, prowadząc zapewne do Polski kilku misjonarzy wykształconych już w jego w kwerfurckiej szkole kolegiackiej, w kamedulskim eremie Jana i Benedykta zastał już tylko na ścianach krew męczenników, którzy zginęli tutaj wraz z ich trzema polskimi pomocnikami– Mateuszem, Izaakiem i Krystynem.
Wydarzenie to wstrząsnęło Brunonem, który do końca swoich dni odczuwał poczucie winy z powodu zaniedbania kontaktu z eremitami. Dał zresztą temu wyraz w napisanym przez siebie Żywocie Pięciu Braci, który powstał w następnych latach, już na polskiej ziemi. Wydarzenie to musiało mieć miejsce na terenie ówczesnej Diecezji Poznańskiej ponieważ, jak wspomina Bruno w swoim Żywocie Pięciu Braci, po morderstwie dokonanym na eremitach przybył do ich klasztoru na wizytację miejsca martyrium, tamtejszy biskup Unger. Niewiadomo jednak do końca, czy Brunon dotarł do Polski sam, czy w asyście innych mnichów, gotowych razem z nim poświęcić się pracy misyjnej w państwie Chrobrego. Najprawdopodobniej Bruno do kraju Polan przybył z rodzinnego Kwerfurtu przez Mereseburg, Budziszyn, Miśnię i Łużyce tym samym traktem, którym cztery lata wcześniej podążał na Zjazd Gnieźnieński Otton III. Brunon podróżował chyba jednak razem ze swoimi uczniami, których ściągnął tu z rodzimej Saksonii, a dowodem na to mogą być saskie imiona mnichów, których wymienił później Wippert, i którzy zginęli razem z nim podczas misji w Prusach.
Pojawia się też tutaj tajemnicza postać jakiegoś węgierskiego eremity, który najprawdopodobniej razem z Brunonem i jego saskimi mnichami dotarł na dwór Bolesława Chrobrego. Być może to on stał się później pierwszym kapłanem świątyni na Świętym Krzyżu, który jak wiadomo w swoich najdawniejszych legendach posiada motywy związków polsko-węgierskich sięgających roku 1000.
Od tego też czasu, aż do swej śmierci w roku 1009 Brunon wykazał się na terenie kraju Polan ogromną aktywnością misyjną oraz organizacyjną w tworzeniu struktury parafialnej i zakonnej. Za miejsca związane z jego działalnością można uznać między innymi: Kazimierz Biskupi pod Koninem, gdzie już później, podobno w czasach Kazimierza Odnowiciela przeniesiono część relikwii Pięciu Braci, i gdzie do dziś jest bardzo żywy ich kult. Brunon mógł pojawić się tutaj około roku 1005 i przynieść pamięć o eremitach lub też nawet otrzymaną od Chrobrego, jakąś cząstkę ich relikwii, które stały się zaczątkiem tutejszej chrześcijańskiej świątyni i ponad tysiącletniej już tradycji ich tutejszego kultu.
Kolejnymi brunonowymi miejscami są też zapewne - pierwszy klasztor w Łęczycy p.w. św. Aleksego z przełomu X i XI wieku, którego fundamenty odkryto pół wieku temu pod dzisiejszą archikolegiatą oraz wykopalisko benedyktyńskiej bazyliki chrzcielnej na grodzisku w Kałdusie koło Chełmna, gdzie najprawdopodobniej znajdowała się siedziba jego biskupstwa misyjnego. Innym ważnym miejscem jest grodzisko w Starej Łomży, skąd jak przypuszcza większość historyków Brunon wyruszył na swą męczeńską śmierć. Może wyda się to niektórym nieprawdopodobne, ale św. Brunon mógł być tym misjonarzem, który kruszył pogańskie bałwany w pradawnym Licheniu, gdzie według miejscowych legend stała ponoć pogańska świątynia i kamienne, kultowe megality podobne do tych na Świętym Krzyżu. Brunon ze swymi misjonarzami działał wtedy w państwie Bolesława Chrobrego zapewne na obrzeżach ówczesnych diecezji poznańskiej, gnieźnieńskiej i kruszwickiej, gdzie leżał właśnie dzisiejszy Kazimierz Biskupi. Nie wchodził poprzez to bezpośrednio w drogę tutejszym diecezjalnym biskupom, a jego naturalnym kierunkiem ekspansji, jako biskupa misyjnego, były początkowo nie schrystianizowane jeszcze ziemie sąsiednich Prusów i Mazowszan. Cały region wokół Konina pomiędzy Izbicą Kujawską, Łęczycą, Płockiem i Chełmnem był od tysięcy lat silnym ośrodkiem kultów pogańskich a tutejsze megalityczne grobowce, gaje, bożki i pogańskie ołtarze ofiarne z Lichenia, Płocka, Grzegorzewic, Wietrzychowic, były niewątpliwie celem akcji chrystianizacyjnej wszystkich pierwszych biskupów katolickich na tych terenach. Według licheńskich podań, na wzgórzu, na którym wybudowano później pierwsze sanktuarium licheńskie znajdował się kiedyś święty gaj i pogański ołtarz ofiarny, który zburzono około roku 1000. Później, już w XII wieku wojewoda koniński Piotr Dunin Włostowic z jednego z tych ołtarzowych, pogańskich głazów kazał wykuć w roku 1173 milowy krzyż przydrożny, który obudowany uroczą kapliczką do dziś stoi na licheńskim rynku i jest częścią ogólnopolskiego „Szlaku Romańskiego” czyli pielgrzymkowo-kulturowej trasy związanej z miejscami, gdzie narodziła się w czasach piastowskich Polska. Warto tu też pamiętać o tym, że w X wieku w samym Płocku składano jeszcze pogańskim bogom ofiary z ludzi, co jest potwierdzone bezpośrednio przez badania archeologiczne.
Marzeniem Brunona było zapewne posiadanie swojej własnej diecezji, której podwaliny położył prawdopodobnie wraz z tutejszymi basenami chrzcielnymi w kałduskim grodzie i Starej Łomży. Najprawdopodobniej po jego męczeńskiej śmierci, którą poniósł ze swymi kapłanami, przerwano prace nad budową kałduskiej bazyliki p.w. św. Wawrzyńca oraz tworzeniem tutejszego biskupstwa, a późniejsza reakcja pogańska i powrót pogańskich praktyk zasypały pyłem zapomnienia zarówno to miejsce, jak i wydarzenia roku 1009. Ponadto Bruno mógł mieć też związek z klasztorem w Kazimierzu pod Szamotułami, gdzie jak twierdzą niektórzy z historyków znajdował się erem Pięciu Braci Męczenników. Moim zdaniem, choć jest to jedynie przypuszczenie, św. Brunon oprócz swych misji w Wielkopolsce, do Prus i na Mazowsze dotarł także do pogańskiego ośrodka kultowego na Świętym Krzyżu, gdzie z jego inicjatywy około roku 1006 wybudowano na szczycie tej kultowej góry pierwszą chrześcijańską rotundę, być może pod wezwaniem św. Wojciecha. Za życia Ottona III po jego powrocie z Synodu Gnieźnieńskiego wzniesiono w całej Europie kilka kościołów pod wezwaniem św. Wojciecha- między innymi w Leodium, na wyspie Rheineau nad Jeziorem Bodeńskim,w Afille pod Rzymem, w węgierskim Ostrzychomiu, a do tych najważniejszych zaliczyć należy wojciechową rotundę w samym Akwizgranie. Trzeba tu pamiętać, że proces kanonizacyjny św. Wojciecha dokonał się z inicjatywy cesarza Ottona III błyskawicznie, bo już w dwa lata po jego śmierci, a oprócz jego Żywotów spisanych w Rzymie przez Jana Kanapariusza i samego Brunona, kościoły i rotundy z wojciechowymi relikwiami ozdobiły całą ówczesną Europę począwszy od Gniezna, przez wyżej wymienione miejsca, aż do samego Rzymu. Jedna z takich kaplic-rotund powstała wówczas także w Pereum, gdzie przebywali przecież Brunon, Jan i Benedykt. Niedaleko Świętego Krzyża na starym szlaku handlowym w grodzie w Zawichoście odkopano w ostatnich latach również rotundę - tetrakoncz z XI wieku pod rzadkim i jedynym w piastowskiej Polsce wezwaniem św. Maurycego, który jak należy pamiętać był patronem ottońskiego Magdeburga i całej tamtejszej archidiecezji, z której pochodził przecież Brunon. Być może było to kolejne miejsce jego misji, do którego za swego życia dotarł. Dowodem poszlakowym na jego pobyt na Świętym Krzyżu i jego okolicach może być fresk w krużgankach klasztoru świętokrzyskiego przedstawiający męczeńską śmierć Brunona z Kwerfurtu. Jest to bowiem jedno z niewielu - o ile nie jedyne! - z zachowanych w całej Polsce, najwcześniejszych bo renesansowych przedstawień ikonograficznych tego świętego, i być może to właśnie lokalna tradycja, której ciągłość przerwała reakcja pogańska, zapamiętała jego tutejszy, zapomniany pobyt na samym początku XI wieku. Prawdopodobne jest też to, że ufundowanie tutejszej rotundy miało miejsce podczas kolejnej podróży Brunona na Węgry lub Ruś, ponieważ to właśnie tędy przebiegały główne trakty drogowe prowadzące w tamtych kierunkach. Tutejsze opactwo benedyktyńskie powstało dopiero w XII wieku w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się pogańska świątynia a później, wyżej wymieniona rotunda chrzcielna. Kościół ten, jak można przypuszczać został zburzony podczas reakcji pogańskiej w Polsce w latach trzydziestych XI wieku za panowania samozwańczego Bezpryma. W roku 1006 jedynie Brunon mógł być misjonarzem, który konsekrował tę świątynię, ponieważ oprócz biskupów diecezjalnych Gniezna, Poznania, Krakowa, Wrocławia i Kołobrzegu nie było wówczas w Polsce innych biskupów misyjnych. Teren ten należał zaś do jurysdykcji diecezjalnej Metropolii Gnieźnieńskiej. W roku 1006 zmarł brat św. Wojciecha i pierwszy arcybiskup Metropolii Gnieźnieńskiej bł. Radzim Gaudenty, któremu teoretycznie podlegały te pograniczne tereny, co otwierało Brunonowi drogę do nieskrępowanego już działania.
Być może to właśnie tutaj Brunon pozostawił do obsługi tutejszej parafii owego węgierskiego mnicha, a w rok później podczas wyprawy tą samą droga do Kijowa wizytował to miejsce, jako jego misyjny biskup. Jak wykazały najnowsze badania archeologiczne cały region Gór Świętokrzyskich i ich obrzeży był w X i XI wieku bardzo silnym ośrodkiem lokalnych kultów pogańskich a oprócz pogańskiego ośrodka na Łyścu, dopiero później nazwanym Świętym Krzyżem, istniały tu inne święte góry, gaje i pogańskie gontyny. Do tych najważniejszych i przebadanych przez archeologów należy zaliczyć kultową górę Chełmo pod Przedborzem, Tumlin pod Kielcami i Gródek Leśny pod Przysuchą, gdzie istniały pogańskie sanktuaria. Według jednej z kronik Radzim- Gaudenty rzucił przed śmiercią klątwę na całe państwo Polan i nie wiadomo tak naprawdę, czy przyczyną takiego stanu rzeczy nie była właśnie aktywność św. Brunona wspieranego bardzo przez Chrobrego, który stał się konkurentem dla Radzima- Gaudentego. Brunon bowiem poprzez swoją ruchliwość, misjonarską determinację i umiejętności organizacyjne odbierał bowiem Gaudentemu chrystianizacyjny prestiż, inicjatywę i ewentualne biskupie dochody na obrzeżach jego diecezji. Być może właśnie ten fakt był przyczyną otwartego konfliktu Radzima-Gaudentego z Chrobrym, który upodobał sobie bardziej św. Brunona z Kwerfurtu, jak rodzonego brata św. Wojciecha. Tak, jak wcześniej biskup poznański Unger skutecznie zaprotestował na Synodzie Gnieźnieńskim podporządkowaniu go Radzimowi-Gaudentemu i Archidiecezji w Gnieźnie, tak samo mógł postąpić Radzim wobec Brunona i jego planów utworzenia, na jego terenie nowego biskupstwa w Kałdusie i Łomży, bo jak należy przypuszczać, o te miejsca właśnie chodzi. Brunon był tu konkurentem Gaudentego, i jak możemy zauważyć w kronikarskich zapiskach tamtych czasów współpracował i kontaktował się on głównie z biskupem kołobrzeskim Reinbernem i poznańskim Ungerem, którzy pochodzili przecież jako Sasi z tego samego regionu nad rzeką Unstrutą w Niemczech, co sam Brunon. Być może zagrały tu też kwestie plemiennej i językowej solidarności. Radzim-Gaudenty był przecież Czechem i dzisiaj z perspektywy tysiąclecia nie rozstrzygniemy już, czy mogły istnieć między nim a polskimi biskupami pochodzącymi z Saksonii i Czech, jakieś spory, uprzedzenia i animozje. Faktem pozostanie jednak to, że istniały we wczesnopiastowskiej dwie frakcje chrystianizacyjne, czeska i saksońska, i jak to najczęściej bywa spierały się one tutaj od roku 966 o swoje wpływy i przywileje, co jest w sumie rzeczą naturalną.
Innym miejscem związanym z działalnością św. Brunona jest też zapewne Stara Łomża, gdzie istniał bardzo ważny piastowski gród broniący rubieży od strony Prus, Jaćwięży i Rusi. Według większości polskich historyków, to właśnie stąd wyruszyła ostatnia misja św. Brunona docierając stąd aż po samo Giżycko. Tutaj też, jak i w Kałdusie na starym grodzisku istnieje wzgórze nazywane górą św. Wawrzyńca, co jest poszlakowym dowodem na tutejszy pobyt Brunona. Kościoły pod wezwaniem św. Wawrzyńca były w X wieku bardzo popularne w ottońskiej Saksonii, Ostfalii i Hasegau, skąd pochodził Bruno i większość polskich biskupów i mnichów za panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Wiązało się to natomiast z faktem, iż najważniejsza wygrana bitwa Ottona I Wielkiego z Madziarami na Lechowym Polu w roku 955, która złamała potęgę koczowniczych i pogańskich Madziarów terroryzujących napadami rabunkowi chrześcijańską Europę w X wieku, odbyła się w dniu św. Wawrzyńca, i tej też okazji po swym triumfalnym powrocie do Magdeburga Otton I ufundował wiele klasztorów i świątyń pod tym wezwaniem. Do tych najważniejszych należą saskie klasztory i kościoły w Hillersleben, Sandau, Merseburgu i Schoningen.
Wartym odnotowania jest tu także fakt iż, św. Bruno wraz ze wspomnianym już kołobrzeskim biskupem Reinbernem - również Sasem z ziemi Hasegau i dawnym uczniem magdeburskiej szkoły misyjnej - przygotowali także i wysłali drogą morską do Szwecji około roku 1005 przy wsparciu Bolesława Chrobrego i jego siostry Sygrydy, będącej wówczas szwedzką królową, jakiegoś biskupa misyjnego w asyście jednego z mnichów. Niestety akcja ta nie powiodła się i nie miała już później z ziem polskich żadnej kontynuacji. Nieuchronnie zaś zbliżały się do końca męczeńskie losy obydwu tych biskupów. W roku 1007 Brunon, spełniając zapewne jakąś dyplomatyczną misję wyznaczoną mu przez Bolesława Chrobrego wyruszył na Węgry, z których powrócił szybko do Polski. Być może pomagał mu tutaj w załatwieniu spraw wcześnie wymieniony Saksończyk Astrich, który wsławił się mało chwalebnie tym, iż wysłany z Polski po koronę przeznaczoną w Rzymie w roku 1000 dla Chrobrego zawiózł ją królowi węgierskiemu Stefanowi, za co w nagrodę został najpierw opatem klasztoru benedyktyńskiego na górze Pecsavard, a później biskupem madziarskiej Kalocsy. W polskiej historiografii Astrich kojarzony jest jako pierwszy opat klasztoru w Trzemesznie, który istniał tu jeszcze w X wieku.
W rok później Brunon po raz kolejny podjął podróż na Ruś Kijowską, na dwór Włodzimierza Wielkiego, skąd z jego pozwoleniem dotarł dalej do kraju Pieczyngów, gdzie wyświęcił podobno nawet jakiegoś lokalnego biskupa odpowiedzialnego za chrystianizację tego koczowniczego, mongolskiego plemienia. Warto tu nadmienić, że parę lat po śmierci Brunona w roku 1013 z podobną misją do Kijowa wyruszył śladami Brunona Reinbern, który miał niestety mniej szczęścia, co święty Bruno, ponieważ wtrącono go tutaj z niewiadomych przyczyn do lochu i ślad po nim zupełnie zaginął. Po zdobyciu Kijowa przez Bolesława Chrobrego w roku 1018 nie odnaleziono nawet szczątków tego biskupa. W chwili śmierci św. Bruno musiał mieć około 35 lat, co było w tamtych czasach wiekiem już bardzo dojrzałym biorąc pod uwagę, że średnia wieku wynosiła wtedy 25-30 lat. Dla porównania kronikarz Thietmar zmarł w wielu 43 lat, a pięćdziesięcioletni wówczas biskup poznański Unger uważany był już za starca. Jak już wspomniałem na ostatnią swą misję chrystianizacyjną Bruno mógł wyruszyć bądź z Kałdusa, bądź z dawnej Łomży - której jest do dziś głównym diecezjalnym patronem- a towarzyszyło mu w jego misji kilku saskich mnichów - misjonarzy. Thitemar wspomina o osiemnastu towarzyszach, rzekomy zaś, jedyny świadek męczeństwa, niejaki Wippert, wymienia ich tylko pięciu, przytaczając jednak ich konkretne, germańsko brzmiące imiona. Oto co w swej XI-wiecznej relacji pozostawił nam na temat męczeństwa Brunona mnich Wippert: „Niech pozna Bogu umiłowany lud wszelki, jako ja, Wippert, sługa sług bożych, w celu odpuszczenia grzechów moich i za zaleceniem pana mego, najświętszego męczennika Chrystusowego, Brunona biskupa, moje wszystkie ruchomości i nieruchomości, które miałem rozdałem, i zostałem wyprawiony do kraju pogan, który nazywają Prusja. Ten zaś arcykapłan i męczennik Chrystusowy Brunon, opuściwszy biskupstwo wraz ze stadem sobie powierzonym, ze swymi kapłanami przemierza Prusję w celu nawracania ludów pogańskich na najświętsze chrześcijaństwo! Których to imiona takie są: po pierwsze pan mój Bruno, imiona kapłanów, którzy z nim do męczeństwa doszli te są: Tiemecus, Aicus, Hezichus, Apichus, na ostatku ja, Wipert. Cóż więcej? Gdy weszliśmy do kraju, natychmiast zostaliśmy powiedzeni przed króla. Biskup zaś wraz ze swymi przygotowanymi kapłanami odprawił mszę głosząc słowa Ewangelii i apostolskie.
Gdy usłyszał to król Nethimer, powiedział: Mamy bogów, których czcimy i w których wierzymy. Nie chcemy zatem być posłuszni słowom twoim. Słysząc to biskup polecił ich królowi przynieść bałwanki i w jego obecności z najwyższą mocą wrzucił je w ogień. Ogień zaś przyjął i strawił owe bałwanki. Król przeto, trawiony największą niegodnością, rzekł: Pochwyćcie jak najszybciej biskupa i przede mną wrzućcie go w ogień. Jeśli ogień go spali i pożre, ujrzycie jak marne jest jego nauczanie; natomiast gdy jest inaczej, szybko uwierzymy w jego boga. Tedy kazał król znacząco zwiększyć ogień i wrzucić do niego biskupa. Biskup zaś przyodziany w szaty biskupie, swój tron kazał przynieść w ogień i na nim nad ogniem siedział tyle czasu, aż jego kapłani odśpiewali siedem Psalmów. Król zaś, widząc to cudowne wydarzenie, z trzystu mężami uwierzył w Boga niezwłocznie i i przyjął chrzest spowiedzi. Potem książę ich ziemi do biskupa przyjechał, wypełniony mocą diabelską i owego biskupa z kapłanami zamęczył, bez żadnego wypytywania i powodu. Biskupowi rozkazał uciąć głowę, a kapłanów wszystkich nakazał powiesić, moje zaś oczy nakazał wydłubać. Po tym zaś sprawą Chrystusa widoczne tam były znaki niezliczone i znamienne; obecnie zaś nad nimi zbudowane są klasztory. Od owego czasu pielgrzymując do Boga, krążyłem po licznych prowincjach wzywając świętych i święte chrześcijanom ku pomocy. Cóż więcej powiem? Wszystkich chrześcijan przedkładam opiece miłosierdzia bożego, aby z życia mego uczynił waszych grzechów odpuszczenie i ratunek na wieczność.
Męczeństwo Brunona i jego towarzyszy dokonało się bez wątpienia gdzieś w Prusach, i jedna z wersji mówi, że stało się to pod dzisiejszym Giżyckiem w sercu Mazur, gdzie do dziś stoi krzyż i kaplica poświęcona Brunonowi oraz istnieje silny rodzimy kult tego świętego. Jest to też główne, ogólnopolskie miejsce jego kultu, gdzie przygotowywane są milenijne obchody jego męczeńskiej śmierci w roku 2009. Według innych przypuszczeń, stało się to w dawnej Jaćwięży czyli w okolicach dzisiejszego Podlasia. Według znanego mediewisty prof. Tadeusza-Poklewskiego-Koziełła i niemieckiego historyka Kaufmanna męczeństwo to dokonało się natomiast nad rzeką Liwą, niedaleko Kwidzynia i Prabut, co jest już trzecim hipotetycznym miejscem zdarzeń. Mnie ta pierwsza i trzecia wersja wydaje się najbardziej prawdopodobna ponieważ przemawiają za nią chociażby zimowe realia całego zdarzenia i wydaje się mało prawdopodobne, żeby misjonarze w samym środku zimy dotarli przez nikogo nie zauważeni, lub nie nękani przez pruskie lub mazurskie puszcze i bagna, aż pod samo Grodno. Poza tym nadwiślańskie miejsce pod Kwidzyniem znajdowało się jedynie około dwóch-trzech dni drogi od grodu i bazyliki w Kałdusie pod Chełmnem i to samo ma miejsce w wypadku Starej Łomży, skąd być może wyruszyli na swą ostatnią podróż misjonarze. W wypadku Kałdusa dawna piastowsko-pruska granica przebiegała gdzieś na wysokości Grudziądza i potwierdzałoby to przekaz Wipperta o tym, że zaraz po wejściu do ziemi Prusów z własnego biskupstwa /Kałdus?Łomża?/, zostali oni przez nich zatrzymani i zaprowadzeni do lokalnego władcy, którego udało im się ochrzcić. W przypadku odległego Grodna byłoby to trudne, i podróż w warunkach zimowych musiałaby trwać minimum kilka dni. Warto tutaj też wspomnieć, iż zaledwie około dwudziestu kilometrów od pobliskich Prabut, gdzie w Świętym Gaju zginął św. Wojciech i być może misjonarze właśnie z tego też względu wybrali ten kierunek swojej misji.
Na koniec warto też wspomnieć o kulcie świętego Brunona w jego rodzinnym mieście Kwerfurcie, który datuje się tam już od XI wieku. W dawnym zamku rodu Brunonów istniała od X wieku kolegiata p.w św. Lamberta, która po kanonizacji Brunona została przemianowana w XII wieku na jego wezwanie. Jest to dziś przepięknie zachowany romański zabytek należący do kulturowo-turystycznej trasy o nazwie Strasse der Romanik obejmującej całą Saksonię-Anhalt. Kolegiata znajduje się w ogromnym zamku, będącym jednym z największych średniowiecznych warowni w środkowych Niemczech, a jego słynna wieża ostatniej obronny nazywana potocznie. „Gruby Heniek” jest turystycznym symbolem tego pięknego miasteczka. W zamku działa też lokalne muzeum podtrzymujące pamięć o najwybitniejszym mieszkańcu tego karolińskiego jeszcze grodu. W niedalekim od Kwerfurtu Memleben opatem był kiedyś wymieniany powyżej, drugi biskup Poznania Unger, a w pobliskiej katedrze w Naumburgu znajduje się słynna średniowieczna rzeźba Regelindy, córki Bolesława Chrobrego, która wyszła za grafa miśnieńskiego Hermana. W Merseburgu Thietmar do roku 1013 spisywał swoją kronikę opisując w niej między innymi postacie pierwszych Paistów-Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Mieszka II. Piastowskie związki z tutejszym dziedzictwem ottońskim są wręcz namacalne. Przez Kwerfurt przebiega też lokalny, pielgrzymkowy Szlak św. Jakuba łączący się w pobliskim Hettstedt z frankońsko-bawarską trasą do Santiago de Compostella. Wybierając się zatem pielgrzymkowymi trasami po Polsce i Europie warto zatem zapamiętać wszystkie wyżej wymienione miejsca oraz postać św. Brunona, poprzez którego są one ze sobą związane. Zbliżające się w skali ogólnoeuropejskiej milenijne obchody jego śmierci przyniosą zapewne wiele nowych informacji i głębszych opracowań o tym wielkim, choć mało znanym człowieku i misjonarzu. Ten krótki esej jest zapewne jednym z pierwszych w ich zbliżającym się, szerokim nurcie.
Grzegorz Bednarek